Dziś nie będzie o psach, dziś będzie o moim, naszym mieście Łodzi. Czwarte co do powierzchni i ilości mieszkańców miasto w Polsce. Trochę zapomniane, zwane przez słynnego Bogusława miastem meneli. Tylko czyja to wina, że mieszkał w najbiedniejszej dzielnicy i mu takie wspomnienia zostały? Każde większe miasto ma taką dzielnice.
Historia w największym skrócie... Początkowo wieś rolnicza, a z powodu dużej ilości rzek i centralnego położenia od 1820 roku coraz większy ośrodek przemysłowy, głównie włókienniczy. To wtedy Łódź staje się miastem 4 kultur. Wspólnie tu żyli i pracowali Polacy, Żydzi, Rosjanie i Niemcy. Z tych czasów mamy najwięcej naleciałości językowych i zabytków.
Potem przyszedł okres II wojny światowej. Siłą rzeczy i wydarzeń z 4 kultur pozostała jedna. Ten okres pozostawił też wiele tych smutnych zabytków na terenie miasta. To też dzięki decyzjom Hitlera moje osiedle jest teraz częścią Łodzi.
Po wojnie Łódź stała już rozwiniętym przemysłem włókienniczym na skalę światową. Niestety w latach 90' zaczął on podupadać. Były to trudne czasy dla całego miasta. Duże bezrobocie, brak perspektyw. Pogłębiała to dodatkowo ówczesna władza (zresztą nie lepsza od tej dziś w kraju nam panującej). W sumie na rękę było to dysydentom, biednymi łatwiej się rządzi.
Na szczęście od 13 lat panuje nam Hanka. Wiecie, że w ostatnich wyborach miała 70% poparcia. Łódź się rozwija. Pojawia się coraz więcej turystów i nowych inwestycji. Piotrkowska i jej boczne odnogi są remontowane, wyciągamy z Łodzi to co w niej najlepsze.
Dzisiaj Łódź to miasto akademickie, mamy słynną na cały świat Filmówkę, jedne z najlepszych w Europie szpitali klinicznych. To miasto sztuki, miasto, w którym pozostałości po wielkich fabrykantach są przerabiane na tętniące życiem miejsca. Miasto z jednym z najdłuższych deptaków handlowych w Europie ( i to bez rynku).
Łódź ma też swoją gwarę. swój lokalny język. Kiedyś wydawało mi się, że przez to, że mieszkamy w centralnej Polsce nie mamy swojej kultury i tradycji. Nic bardziej mylnego, wtedy jeszcze nie wiedziałam, że coś co dla mnie jest oczywiste, dla innych niekoniecznie.
Niejednokrotnie naleciałości językowe mamy ze wspomnianych wcześniej kultur. Takie słowa jak migawka czy krańcówka są używane nie tylko potocznie, ale przeszły nawet do oficjalnych określeń używanych przez urząd miejski.
Śnupa to zdecydowanie moje ulubione łódzkie słowo - pochodzi z języka niemieckiego z gwarowego „Schnuppe” gdzie oznacza pysk, mordę i w takim znaczeniu jest najczęściej w Łodzi stosowane. Idąc dalej rozróżnić możemy jeszcze formę zdrobniałą słowa śnupa mianowicie śnupkę i o ile śnupa ma raczej charakter neutralny to śnupka ma już wydźwięk żartobliwy i można jej użyć pieszczotliwe.
W Poznaniu i na Śląsku mamy z kolei sznupę, ale bynajmniej nie jest to ta sama mordka co u nas. W gwarze poznańskiej, gdzie sznupa jest buzią, nikt się nie obraz raczej jak mu powiesz, że ma ładną sznupe. Na Śląsku jest inaczej – sznupa ma nieco pejoratywny charakter. Karalna groźba może tu brzmieć „pizna w sznupa” co upraszczając oznacza cios w twarz. Ale gwara śląska prosta nie jest i sznupa jako pysk to tylko jedno z wielu znaczeń. Sznupa człowieka może być usznupano czyli zabrudzona (kolokwialnym polskim odpowiednikiem będzie tutaj „uświniona”). Co ciekawe – usznupać można się wyłącznie na sznupie, bo jeśli dziecko wybrudzi sobie ręce to nie będą już usznupane tylko wymaraszone.
Jest jeszcze trzecie znaczenie tego słowa i dotyczy formy czasownikowej – ślaskie sznupanie. To tyle co przeszukiwanie, zaglądanie w każdy kąt, by coś odnaleźć lub zrobić komuś rewizję. Sznupać można więc w damskiej torebce, w szafie szukając odpowiedniego ubrania, można również wysznupać sobie coś fajnego w sklepie. Ostatnia z wymienionych czynności stanowi niezły trop etymologiczny, bo tak naprawdę sznupa ma ścisły związek z wąchaniem lub niuchaniem. I tak dochodzimy znowu do tematu psów o których miało nie być...
Kommentare